26 maja 2003, 21:44
a wiec jak zwykle wczoraj bylo cudownie...czyli co dzis sie stalo...tak to co zwykle..ale tym razem to ja go zdenerwowalam..chdz slusznie bo wiele razy go prosilam o to by sie nie spoznial...ale on to zawsze robi....chcialam go przeprosic nawet sie posiwcilam i zadzwonilam....ale nie on sie uniusl duma ....bo "na niego sie nie krzyczy" a mnie sie olewa i to jak sie chce...pewnie jutro nie bede mogla wtrzymac i znowu bedzie wszystko OK..ale ja tak nie chce..bo znowu bedzie do nastepnego razu..chodz musie przyznac ostatanio sie nie klucimy..to jest sukces po tak burzliwym poczatku...a moze to juz koniec....a jesli....jednak...co ja zrobie.....