Archiwum maj 2003


cala ja...czyli osoba ktorej nienawidze.........
31 maja 2003, 23:52

czy to zle ze czlowiek posiada jakiekolwiek uczucia....coraz czesciej wydaje mi sie ze zle....bo ja chyba...nie napewno kocham Moje kochanie...a jednak jestem do niego na dystans... nie chce by mogl zobaczyc ze tak bardzo mi zalezy...moze boje sie ze povczuje sie wtedy pewniej i odejdzie albo cos bedzie nie tak...ale teraz tez nie jest dobrze bo kiedys znudzi mu sie walczenie o moje uczucia.....a ja juz nie potrafie zaufac ludziom tak jak kiedys zabardzo sie przejechalam.....wiem ze zaduzo mu mowie.....to sa bardzo dolujace slowa.....robie wszystko by go zniechecic.....chce z nim byc ale zarazem nie chce go krzywdzic nie chce sprawiac mu bolu.....bo jest dobrze naprawde tylko czasem mam napady.....nie to sie zmnieni juz nie bede tak robic...zobacze co z tego wyniknie.......bede zyc tym co mi chwila daje i nie patrzec na konsekwencje.bede poprostu szczesliwa....ale czy to sie uda...czy ja sie zmienie......nienawidze siebie za to kim sie stalam....jestem zimna ździra.....

biore sie za siebie ...to postanowione
30 maja 2003, 17:06

wlasnie uswiadomilam sobie....ze zawalilam ten rok....no jednak zdam....ale co z tego jak nie cieszy mnie to ....bo wiemz e moglam osagnac wiecej...nie wiem co sie w tym roku stalo...ale jestem zniechcecona do reszty tyl\m wszystkim .....nie mam ochoty sie uczyc ...ale to sie zmnienia ....robie se ograniczenie na kompa wiecej powietrza i takie tam.....najgoresz jest to ze moja matka pokladala we mnie tyle nadzieji....tak samo jak ja...ale cos sie stalo poprostu juz w tym roku mialam chyba z trzy takie jakby zalamania nerwowe....ale naszczescie z Moim kochanie sie pogodzilam i jest dobrze nawet lepiej...tylko mam nieodparta pokuse zemsty...ale nie moge tego zrobic.....bedzi dobrze wezme sie za siebie to postanowione musze przelamac ta chandre.....bo bedzie jeszcze gorzej....co jaest najgorsze ja juz tak sie staram a dalej sie wysztko wali....dobrze ze sie nie zniechcecam tylko jeszcze sie bardziej chce mobilizowac...i oby tak dalej bo jak nie to bedzie zle.........

doczekalam sie..ale co z tego wyniknie...
28 maja 2003, 14:40

tak wreszcie go zlapalam i mamy pogadac..ale ja juz chyba mam tego dosc nie chce....z nim byc na sile boje sie ze bedziemy sie klocic czesciej...nie chce z nim byc z przyzwyczajenie...wiem bede wyc i sie dolowac...ale to moze lepsze rozwiazanie bo ta sytuacja mnie dobija...to nie jest przyjemne gdy raz spedzamy przyjemnie wieczor ja jestem w niebie...a drugiego dnia sie drzemy jak pies z kotem....moze juz czas zeby sie wziasc w garsc i miec to za soba...coz pocierpie...ale moze jestem do tego stworzona...bo ostatania sytuacja sie strasznie przejelam..a  on uwaza ze to tylko male spiecie...ja tu od zmyslow odchodze bo nie daje znakow zycia..robie wszystko by sie z nim skontaktowac i porozmawiac...o tym ze mi przykro...a on nic nawet odezwo...dobra moze nie wie moze nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji...ale co ja mam robic...i tak juz zlamalam moje zasady i chce to naprawic...a on sie zachowuje (moze naprawde nieswiadomie chodz w to niewierze) jakby mnie olal i sam nie wie co z soba zrobic.....mam nadzieje ze to sie wyjasni i to niedlugo....jesli mamy byc ze soba to bedziemy....a jesli nie to sie rozstaniemy.....niema trzeciego wyscia niema kompromisu.....

czekanie mnie dobija...
27 maja 2003, 19:18

czekam nadal czekam...siedze przed kompem i czekam az pokaze sie na GG....ponizaylam sie do tego stopnia ze poszlam do niego...nie zastalam go..nie wiem co mam myslec..jesli to koniec to chce o tym porozmawiac...chce patrzec mu w oczy nie chce tego konczyc przez GG...ale ile moge probowac to naprawic...to absurd...kiedys to on probowal mnie zatrzymac...a teraz to ja robie...pewnie sie nie odezwie...a ja niew eim czy to koniec czy nie...ale mam nieodparta pokuse zemsty...tak jak kiedys...poprstu zapomniec na chwile....zrobic z siebie najgorsza i pocieszyc sie w czyis ramionach...nie nie moge tego zrobic...juz tak nie robie...juz nie jestem tak jak kiedys...teraz wim ze po tym jak sie przejechama na facecie rok temu...zaufalam dopiero mu....bo byl mi bardzo bliska osoba wiedzalam ze nie chce mnie skrzywdzic ze ciesz sie ze mnie ma...ale to juz chyba minelo i to po tak krotkim czasie...teraz to pewnie nie zaufam nikomu...bo po co mam cierpiec...dla tych kilku chwil radosci...mam cierpiec miesicami....ale ciesz sie ze mam swoje wspomniena.....ktorych nawet on nie moze mi zabrac....ciesz sie ze sprobowalam...chodz to trwalo tak krotko..mam jeszcze nadzieje ze sie odezwie.....moze jak mu powiedza ze bylam u niego to zrozumie ze mi zalezy...i to tak bardzo zalezy by z nim byc...chodz te kilka miesiecy.....dla samego bycia z nim jestem sie gotowa posiwcic i zapomniec o mojej dumie...bo mu zawdzieczam naprawde wiele moich meskich decyzji.....czekam nadal czekam ....

to juz rok...gdzie ten czas leci...
26 maja 2003, 23:34

tak to juz minol rok...minol juz dwa dni temu..a ja dopiero to se uswiadomilam...rok temu zaczelam sie spotykac z pewnym kolesiem.....oczewiscie nam nie wyszlo....a co najgorze nie rozmawiam znim nawet teraz...widuje go codzienie mamy wspolnych znajomych..ktory aby bylo zabawnie wiedza co miedzy nami bylo...a i tak udajemy ze sie nie znamy a nimi nam w tym pomagaja....to zalosne ale ja nie moge sie mu narzucac ze swoja wola....bo ja bym byla zadowolona nawet z glupiego "czesc"....co ja przezywalam gdy sie to skonczylo...a co najgorsze tak niejasno ..poprotu sie nie spotkalismy i na tym koniec...zero wyjasnien ..myslalam ze juz nikomu nie zaufam nie chcialam sie z nikim spotykac....bawilam sie tylko na imprezach...chodz nie dzieki niemu juz nie mioglam..i za to mu dziekuje...A co sie stalo po tym roku znalazlam sobie jednak ta druga osobe chodz to dlugo trwalo..ale jednak zaistnialo oplacalao sie czekac...chodz ja czasem mysle..ze nie dokonczylam sprawy z tym kolesiem z przed roku..co mnie meczy bo boje sie ze kiedys to wyjdzie na powierzchnie..a ja nie chce tego rozdrapywac od nowa....bo juz mam swoje zycie..swoje nowe zycie...za ktore dziekuje chyba jemu....